Od kiedy pamiętam, fascynowała mnie scena. Orgia świateł, ruch sceniczny, śpiew, melodia.. 
I to ekscytujące oczekiwanie na pierwsze takty.

Jakaś nie znana mi do dnia dzisiejszego siła, pchała mnie tam gdzie zazwyczaj nie wpuszczają publiczności. 
Jak magnes ciągnęło mnie do tych kantorków, przepierzeń, podwyższeń na których stały skrzynie,półki,
stoły zastawione tajemniczymi urządzeniami z dziesiątkami i setkami gałek, przełączników i przycisków.

Jako mały chłopiec obserwowałem radość publiczności wywoływaną płynącymi z głośników nutami,
słowami. Zrozumiałem wówczas że moim marzeniem jest to, by cieszyć ludzi w ważnych dniach ich życia.
Podczas zabaw dziecięcych często przyjmowałem role spikera radiowego. Jako pierwszy sprzęt
nagłośnieniowy posłużył mi sfatygowany magnetofon szpulowy ZK 140 i kultowy już, gramofon Bambino.

Moje życie, jak to często bywa,  potoczyło się troszeczkę inaczej niż zaplanowałem. Raz byłem bliżej,
raz dalej od mojej pasji. Jednakże dzięki „niewielkiej” pomocy moich przyjaciół, moja pasja wydaje owoce.
Początki bywają trudne, to stare porzekadło sprawdziło się także i w moim przypadku. Ale to już prehistoria.
Nauka, nauka i jeszcze raz nauka wydały pozytywny plon. Tak samo jak tysiące godzin spędzone nad stołem
mikserskim.

Określenie „Disc Jockey” przywodzi często, dla nie obeznanych z tematem,  na myśl człowieka z wielkimi
słuchawkami na uszach, który popijając piwko kręci padami jak szalony. W rzeczywistości,
profesjonalny DJ przygotowuję się do swego występu przez wiele dni. Kręcenie padami, to tylko 
niewielka część pracy. Równie ważna jest osobowość DJ umożliwiająca nawiązanie kontaktu z publicznością. 
Wywołanie stanu euforyczności w duszach publiki, bez odwoływania się do jakichkolwiek używek, to nie lada
wyzwanie.

Obecnie realizuje wiele projektów, które powodują na twarzach radosne uśmiechy. Uśmiechy młodych.
Uśmiechy seniorów. Uśmiechy dzieci. Uśmiechy ludzi. I właśnie to jest mój cel: nieść radość.